Opadów więcej niż w 1997 r., wstępnie 10 razy mniej zalanych mieszkań
Swoje środowe wystąpienie premier zaczął od podziękowania "cichym bohaterom", czyli mieszkańcom terenów dotkniętych przez żywioł, podkreślając, że jednoczą się z nimi wszyscy - niezależnie od barw partyjnych. Zwrócił się również do funkcjonariuszy służb i pracowników samorządowych, zapewniając, że nawet jeśli słyszeli "złe głosy" - były to odosobnione przypadki. "Chciałbym, żeby żadne złe działania, żadni źli ludzie nie zepsuli tego wrażenia imponującej solidarności" - podkreślił.
Szef polskiego rządu powiedział, że według ostatnich raportów wrześniowa powódź była konsekwencją największej ulewy w historii Europy Środkowej. "Nigdy tak dużo deszczu nie spadło (...) w tak krótkim czasie" - zauważył.
Zaznaczył, że skutki klęski pod wieloma względami są jednak mniej dramatyczne niż te z 1997 r. Jak wskazał Tusk, powołując się na wstępne oceny, zniszczonych i zalanych lokali mieszkalnych - "mimo tej największej w historii wody" - będzie prawdopodobnie dziesięciokrotnie mniej niż w 1997 r. Podkreślił przy tym, że uratowane przed powodzią zostały wielkie skupiska ludzi, takie jak Wrocław i Opole.
Premier przekazał, że w ciągu kilku ostatnich dni ofiarom powodzi wypłacono 30 tys. zasiłków i zapewnił, że środków na pewno nie zabraknie. Przypomniał, że łącznie na doraźną pomoc oraz rządowy program odbudowy terenów popowodziowych "Odbudowa plus" wygospodarowano 23 mld zł, które - według niego - powinny wystarczyć na "najbliższe kilkanaście miesięcy".
Tusk zastrzegł, że jest za wcześnie, by mówić o szczegółach, niemniej podkreślił, że w wyniku przyszłych inwestycji rewitalizowane miejsca powinny być w lepszym stanie niż przed powodzią. Wskazał też, że - choć może być to trudne - trzeba będzie przekonać mieszkańców terenów dotkniętych powodzią do decyzji infrastrukturalnych, które zapobiegną przyszłym kataklizmom tego typu. Jego zdaniem ze względu na jednoznaczne prognozy klimatyczne nie ma innego wyjścia.
Premier zapowiedział również przedstawienie dokładnego kalendarium decyzji władz i instytucji, które były zaangażowane w działania związane z powodzią. "Jeśli ktoś ma obawy co do tego, czy cała akcja antypowodziowa, ratownicza zostanie rozliczona, to są obawy niepotrzebne" - podkreślił.
Zwracając się do posłów opozycji, ocenił jednak, że są oni "ostatnimi, którzy mogą mówić, że ktoś się spóźnił z akcją pomocy". "Ci ludzie, którzy na miejscu pomagali powodzianom w sobotę, w telewizji oglądali was na wiecu politycznym" - argumentował szef rządu.
Premier podkreślił, że powodzianie oczekują solidarności, a nie politycznej bijatyki. "Wydaje mi się to absolutnie kluczowe, bo przecież w naszej polskiej historii zawsze sprawdzaliśmy się i zdawaliśmy egzamin wtedy, kiedy w takich dramatycznych momentach pokazywaliśmy, że jesteśmy z tymi ludźmi" - powiedział.
"Kiedy nie ma się nic konstruktywnego, mądrego do powiedzenia, kiedy nie ma stosownych słów, to lepiej czasami milczeć i słuchać tych, którzy chcą podzielić się informacją z tymi wszystkimi, którzy na nią czekają" - dodał, odnosząc się do posłów PiS, którzy przerywali jego wystąpienie.
Zdaniem premiera w obliczu powodzi "polski naród zdał egzamin" - "tak jak w wielu takich dramatycznych przypadkach". "Możemy wyjść zjednoczeni z tej katastrofy. Wielkie narody zdają egzamin wtedy, gdy trzeba się jednoczyć wokół pomocy. Jest jeszcze czas na to, abyśmy wszyscy - niezależnie od tego, co do siebie czujemy i co o sobie myślimy - w sprawie pomocy i akcji przeciwpowodziowej się zjednoczyli" - podkreślił premier. (PAP)
sno/ mmu/