Informowanie, że 23,9 mld euro dotacji bezzwrotnych z KPO jest bezpłatną darowizną UE, to hiperkłamstwo
KE na początku czerwca zaakceptowała polski KPO, które łącznie to ok. 35,4 mld euro (czyli ok. 158 mld zł). Decyzja ta była krokiem w kierunku wypłaty przez UE 23,9 mld euro dotacji i 11,5 mld euro pożyczek w ramach Funduszu Odbudowy, jednak pieniądze nie zostały wypłacone. KE chce spełnienia przez Polskę "kamieni milowych" dot. m.in. sądownictwa. 13 grudnia posłowie PiS złożyli w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, który, według autorów, ma wypełnić kluczowy "kamień milowy" dla odblokowania przez Komisję Europejską środków z KPO. Założenia projektu były negocjowane podczas rozmów ministra ds. UE Szymona Szynkowskiego vel Sęka w Brukseli.
Politycy Solidarnej Polski - minister w KPRM Michał Wójcik oraz wiceszef resortu rolnictwa Janusz Kowalski podczas czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie poruszyli temat kosztów KPO. Wójcik wyraził zadowolenie z toczącej się dyskusji dotyczącej KPO. "My, jako Solidarna Polska, zabiegaliśmy o to od bardzo wielu miesięcy" - mówił.
Wójcik ocenił ponadto, że obecnie w przestrzeni medialnej przekazuje się nieprawdziwe informacje dotyczące jednego z "kamieni milowych", które mają odblokować KPO, czyli reformy sądownictwa. "Przekazuje się fałszywą narrację, jakoby KE kontestowała reformę Zbigniewa Ziobro i z tego powodu miały być problemy. To nie są ustawy Zbigniewa Ziobro; jego ustawa została zablokowana kilka lat temu. Ministerstwo Sprawiedliwości nie przygotowało ustawy dotyczącej zmian w SN" - mówił.
Wójcik powiedział też, że w przestrzeni medialnej przekazuje się fałszywą informację dotycząca KPO. "Część dotacyjna KPO, czyli ok. 107 mld zł, to jest kredyt, a nie żadne darmowe pieniądze (...) to jest manipulacja" - mówił.
Zdaniem SP informowanie, że 23,9 mld euro tzw. dotacji bezzwrotnych w ramach KPO to jest bezpłatna darowizna UE, jest hiperkłamstwem XXI wieku.
Wójcik dodał, że w czasie niemieckiej prezydencji w UE "przygotowano całą konstrukcję, która dzisiaj powoduje daleko idące konsekwencje". "UE jest takim organizmem, który nie ma swoich pieniędzy" - wskazał dodają, że środki z KPO zostaną pokryte z różnych źródeł. "To jest kredyt, który ma cechy lichwy" - ocenił.
Wójcik wskazywał też, że zgodnie z decyzją Rady Europejskiej z końca 2020 r. została podwyższona składka członkowska Polski w UE. Przywoływał też dane, że do 2058 r. zapłacimy 19,5 mld euro (ponad 90 mld zł) składki do UE. Dodał, że kolejnym źródłem są podatki, w tym od plastiku. Polityk SP powiedział, że według ekspertów z tego tytułu do 2058 r. zapłacimy nawet do 40 mld zł. "Trzeci element, to 25 proc. od ETS, który wpływa do budżetu państwa" - kontynuował Wójcik.
Janusz Kowalski nawiązał natomiast do ubiegłotygodniowego spotkania przedstawicieli Solidarnej Polski z premierem Mateuszem Morawieckim ws. projektu noweli ustawy o Sądzie Najwyższym i KPO."W czasie pięciogodzinnej, bardzo eksperckiej, bardzo merytorycznej dyskusji, większość naszych danych i obaw została niestety potwierdzona" - przyznał Kowalski.
Wiceminister oświadczył, że podczas spotkania padła "jasna i twarda" deklaracja premiera Morawieckiego ws. "postawienia polskiego weta jeśli chodzi o pomysł KE, który dzisiaj leży na stole, zwiększenia polskiej składki członkowskiej na rzecz spłaty części dotacyjnej KPO o 6,5 mld zł, czyli 1,4 mld euro, które KE chce Polsce narzucić".
Podkreślał jednocześnie, że Solidarna Polska nie godzi się na to, by "kolejne miliardy złotych z polskiego budżetu szły na finansowanie de facto KPO dla innych państw członkowskich".
"Gdyby dodać dzisiejsze polskie zobowiązanie spłaty części dotacyjnej KPO, razem z proponowanym przez KE nowym zwiększeniem składki członkowskiej, to za te 107-110 mld zł, tylko z tytułu podwyższonej składki członkowskiej, Polska do 2058 roku musiałaby zapłacić co najmniej 300 mld zł" - powiedział Kowalski.
"To twarde weto, które jest zapowiedziane jest gwarancją tego, że nie zwiększymy kosztów finansowania KPO. To nas cieszy i to jest pozytywny uzysk tego ważnego spotkania" - dodał.
Dwa dni po złożeniu projektu noweli o SN prezydent Andrzej Duda oświadczył, że nie współuczestniczył w jego przygotowaniu ani nie konsultowano go z nim. Zaznaczył, że nie zgodzi się na rozwiązania godzące w system konstytucyjny oraz nie pozwoli, aby do polskiego systemu prawnego został wprowadzony jakikolwiek akt prawny, który będzie podważał nominacje sędziowskie albo pozwalał komukolwiek je weryfikować. Zaapelował jednocześnie o spokojne i konstruktywne prace parlamentarne nad projektem.
Negatywnie o założeniach projektu wypowiedział się też minister sprawiedliwość Zbigniew Ziobro. poinformował, że resort sprawiedliwości i Solidarna Polska nie zaakceptują projektu o SN w przedłożonej przez PiS formie. Jego zdaniem, proponowane przepisy naruszają konstytucję w wielu miejscach i ingerują głęboko w polską suwerenność. Ziobro oświadczył wtedy, że Solidarna Polska oczekuje od premiera spotkania i rozmów o proponowanych przepisach.
Projektem Sejm miał zająć się jeszcze przed świętami, ale został on zdjęty z porządku obrad. Zapowiedziano jego konsultacje i prace nad projektem dwóch zespołów legislacyjnych: prezydenckiego oraz rządowego.
Spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z szefem MS Zbigniewem Ziobro i politykami Solidarnej Polski odbyło się 23 grudnia. Wiceminister sprawiedliwości Michał Woś poinformował 27 grudnia w Radiu Zet, że odbędą się kolejne spotkania polityków SP z premierem w sprawie proponowanych zmian.
Zgodnie z projektem, sprawy dyscyplinarne i immunitetowe sędziów będzie rozstrzygał NSA, a nie, jak obecnie, Izba Odpowiedzialność Zawodowej SN. Propozycja nowelizacji przewiduje też poszerzenie zakresu tzw. testu niezawisłości i bezstronności sędziego, który mogłaby inicjować nie tylko strona postępowania, ale także z urzędu sam sąd. Projekt uzupełnia także sposób badania bezstronności sędziego. (PAP)
autor: Rafał Białkowski
rbk/ itm/